niedziela, 17 marca 2013

Pracowity tydzień

Za Wojtusiem pracowity tydzień. Wyjechał do dziadków razem z mamą załatwić kilka ważnych spraw: komisję ds. orzekania o niepełnosprawności i zajęcia z logopedą. Wyjazd dostarczył nam wiele wrażeń. Właściwie to Wojtuś dostarczył nam wiele wrażeń :) Mały zmienił nam się o 180 stopni! Szczerze mówiąc zawsze, gdy wyjeżdżamy na kilka dni boję się jak to się na nim odbije. Do tej pory zawsze bardzo dobrze reagował na zmianę otoczenia, a dziadków rozpoznaje bez najmniejszych problemów i mama jest już nie potrzebna :) Tym razem coś się zadziało.
Wojtek uwielbia kąpiele, mógłby z wanny nie wychodzić. Zawsze ściska paszki gdy czas wyjść z wanny. A u dziadków? Uwiesił się na szyi i nie chciał nawet nóżki zamoczyć. Krzyczał jakby go wrzątkiem oblewał. Podobnie ze spacerami, a nawet z wyjściem z domu. Na saneczkach kategorycznie nie chciał usiąść i z wielkim płaczem wróciliśmy do domu po 3 minutach noszenia Wojtalka na rękach przed domem. Na widok czapki w domu zaczynał znów się zanosić. Biedaczek :(
Ale czym że nas zaskoczył! ! ! Wojtuś zaczął znowu bić barwo! Nie widziałam tego prawie rok... Ale mało tego, zaczął też sam pocierać dłonią o dłoń tak, podobnie jak przy programie Knillów :) Ale to nadal nie koniec :) Wojtuś pozwalał się włączać w swoją aktywność, przyglądał się drugiej osobie, nie wyłączał się z tego dialogu jak to robił zazwyczaj gdy ktoś próbował go naśladować. Tym razem Wojti też sam naśladował! No i ruszyła maszyna. Zaczęły się zabawy z brawo i pocieraniem, mały nawet poprawiał babcię, która biła brawo piąstkami. Ktoś by pomyślał, czym tu się ekscytować, że dziecko klaszcze w dłonie. Może i ja sama bym tak kiedyś pomyślała. Ale teraz gdy to widzę szaleję ze szczęścia!
Widać pierwsze efekty pracy z programem Knillów. Mimo, że mały jest nastawiony na ucieczkę, gdy usłyszy dzwoneczki i bębenek a program 4 minutowych ćwiczeń znosi z wielkim bólem to jednak warto!

A po powrocie do domu? Bez krzyku wyszedł z samochodu, w ubraniu ładował się do wanienki, jak wstawiałam kąpiel, Niestety nie dał sobie główki umyć, czego efektem jest zabawna fryzurka.

Planuję kupić książeczki z serii "Słucham i uczę się mówić" i inne pomoce wspomagające rozwój mowy i żeby troszkę uwrażliwić słuch Wojtusia. Najlepiej, gdy dziecko słucha płyt w słuchawkach. Ale jak tu przemycić wielkie słuchawki dla takiego malca. No ale trzeba spróbować. Wojtusiowy tata przyniósł swoje "stare ale dobre" słuchawki i dał małemu do rączek. Oczywiście bez emocji :) Muzyka łagodzi obyczaje więc szybciutko nagraliśmy na mp3 ulubioną piosenkę Wojtalka o bańkach i ustawiliśmy nie za głośno i takie oto grające słuchawki mały dostał ponownie w swoje ręce. Natychmiast zaczął je odlądać i szukać śpiewającego misia, gdzież to się schował w tych słuchawkach. Po założeniu na uszy zdjął raz i zaraz sam założył z powrotem. Mały załapał :)
Oby tak samo chętnie słuchał książeczek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz