poniedziałek, 23 września 2013

Pierwszy dzień turnusu za nami!

Wielką zaletą turnusów wyjazdowych jest to, że wszystko jest na miejscu, zajęcia, nocleg, odpoczynek. My mamy trochę pod górkę:) Nasz jest stacjonarny, czyli codziennie będziemy dojeżdżać do Warszawy. Ale i tak bardzo się cieszymy :) Na taki wyjazdowy mamy nadzieję załapać się latem :) Do rzeczy... Pobudka o świcie, szybka kawa, próba śniadaniowa nr 1. Potem w pociąg. Wojti bez żadnych oporów i protestów jedzie publicznymi środkami transportu. Nie jestem pewna czy kojarzy nasze pociągi jako ciuchcie, jak te "tomki" ze swojej bajki, ale czuje się w nich o dziwo swobodnie :) Nawet dziki tłum mu nie przeszkadza. Wysiadka i spacerek do Biomicusa. A tam to już cuda wianki!. Wojtuś jest zafascynowany windą i salą do zajęć ruchowych. Gdy jesteśmy w poczekalni każde poruszenie się windy budzi fascynację i powoduje permanentne przywarcie do szyby. Plan na dziś: SI, psycholog, taktylna. I pierwsze zajęcia na sali do rehabilitacji ruchowej. Wojtuś spędził tam godzinę a uśmiech nie schodził mu z buźki. Przekładało się to na ćwiczenia, które dobrze wykonywał :) U psycholog już nie było tak łatwo. Unieruchomienie w krzesełku to nie jest to co Wojtek dobrze toleruje i niestety ale nie były to zajęcia udane, bo przepłakane. A co to za praca z zapłakanym dzieckiem. Zakończyliśmy je wcześniej na poczet kolejnej próby śniadaniowej. A muszę wspomnieć, że zaczynają się problemy z jedzeniem. Wojti zrobił się niezwykle wybredny. Ale nie chodzi o smaki, ale fakturę jedzenia. Nie przejdzie nic co jest gładkie i śliskie. Nawet żelki są już be, parówka także, a dotąd mógł je jeść ile wlezie. Na koniec została nam taktylna. Niektóre pozy w jakich był dociskany baardzo się nie podobały małemu wielbicielowi taktylnej. Ale już żelowe piłki ważące kilka kilo były super. Potem już tylko spokojny powrót do domu, relaks  i regeneracja sił.

Mam wielką nadzieję, że pogoda będzie nam sprzyjać. Dzisiejsza powitalna mżawka mocno mnie osłabiła. Gdzie ta polska złota, ciepła jesień?? Wrześniowym pluchom mówimy stanowcze nie. Gilom do pasa również. Tylko trzymać kciuki za Wojtusia, żeby wytrzymał 3 tygodnie!!! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz